piątek, 15 listopada 2013

Wioska Arali, niedaleko Achalcyche, Gruzja. Kilkudziesięcio kilometrową trasę z Achalcyche, (gdzie Gruzini odrestaurowali niedawno twierdzę-cytadelę z kompleksem hotelowym, na terenie której jest i meczet, i świątynia prawosławna)
pokonuję autostopem z miejscowymi Gruzinami. Podróżowania jednak stopem samotnie po Gruzji, zwłaszcza kobietom, nie polecam. Lepiej wybrać marszrutkę (czyli busik). Gruzini na stopa zatrzymują się chętnie, jednak po drodze trzeba już znosić ich zaczepki słowne (a czasem nawet „dwuznaczne propozycje”). Ale stopem już po kilkudziesięciu minutach trafiam do Arali, wioski, gdzie w 90 proc. żyją katolicy, co w Gruzji jest fenomenem. Większość to wyznawcy prawosławnego kościoła gruzińskiego, który ma własnego patriarchę – na czele kościoła gruzińskiego od wielu lat stoi Ilia.


Zwiedzanie rozpoczynam od miejscowego cmentarza. Obok na polu opał na zimę z łodyg kukurydzianych zbiera miejscowy. Jego zaprzęg konny przypomina ubiegły wiek, uzda, lejce są prowizoryczne, a chomąto robione ręcznie. Widać, że żyją biednie, ale już po pierwszych słowach, zgadza się mnie przewieźć przez wioskę na koniu, razem z zaprzęgiem Po drodze wypakowujemy łodygi na opał u sąsiada.To dla mnie prawdziwa przygoda

Na początku wioski przed swym domem gospodyni przygotowuje przetwory na zimę w kubełku na ogniu, to gospodarstwo w sposób tradycyjny wyrabia miód i sery...Tutaj częstują mnie tym, co mają i gawędzimy po rosyjsku z młodszą gospodynią, a ze starszą się uśmiechamy (bo mówi tylko po gruzińsku, ale powtarza, że ona katoliczka).

Jestem już od tej pory zakochana w tej wiosce – w Arali, gdzie w kraju w większości prawosławnym żyje 90 proc. katolików.

Tego dnia jeszcze profesor uniwersytetu z Achalcyche pokazuje mi swój mały dom na sprzedaż w Arali i sady, w których marnują się jabłka, bo nie ma kto ich zbierać ..Myślę sobie, a przecież w Gruzji tylu bezrobotnych, więc o co chodzi?

O tym, co robią katoliccy misjonarze z Arali możecie poczytać na stronie Fundacji „Serce dla Gruzji”


czwartek, 14 listopada 2013

O historii Gruzji na płytach z brązu...

Ostatnio na chwilę wdepnęłam na wystawę w Galerii Momma w Tbilisi, gdzie akurat trzy piętra zajęły dzieła Zuraba Cereteli, sławnego gruzińskiego malarza i rzeźbiarza, który mieszka w Moskwie.
Zdziwiłam się, że jeden człowiek może wykonać tyle dzieł...
Później znajoma artystka – rzeżbiarka w glinie Ija postawiła mnie na ziemię, mówiąc, że większość jego prac wykonują jego uczniowie W jego pracach żyje gruzińska historia i kultura. Pierwszy zaczął wykorzystywać emalię na wielkich obrazach. Jego dzieło, które powstaje od końca lat 90-tych to Pomnik Historii Gruzji przy Morzu Tbiliskim.
/>
Wyryte na płytach z brązu rzeźby przedstawiają królów i królowe Gruzji, w tym Świętą Tamarę, której rządy to „złoty wiek” dla Gruzji, 13 Ojców ściętych przez Turków i sceny z Pisma św. Wnętrza górującej nad projektem cerkwi prawosławnej będą zdobić malunki gruzińskich świętych (w tym Świętej Nino, oświecicielki i apostołki Gruzji) wykonane rzadką techniką emalii.
Będąc w Gruzji nad Morzem Tbiliskim, nie można pominąć pomnika(a pod nim domu dla osób niepełnosprawnych w Tbilisi, którzy zbudowali oo. Kamilianie, w Tbilisi służą też polscy zakonnicy i przyjeżdżają polscy wolontariusze, uwaga: w tym domu pokoje także dla turystów). O misji można przeczytać tutaj.