piątek, 20 grudnia 2013

Bogate i biedne - różne oblicza Tbilisi

Aby poczuć klimat i atmosferę Tbilisi warto zagubić się w wąskich uliczkach, najlepiej zaczynając swoją podróż od zbocza gór, które okalają miasto. W wąskich uliczkach widać gruziński spokój. Jest przyjemnie cicho, a samotnego podróżnika najwyżej mogą zaskoczyć szczekające psy. Wtedy możemy się spodziewać, że z domów wyjrzą dzieci, aby chętne pokazać dalszą drogę...

Gruzini są bardzo otwarci, kiedy się ich prosi o pomoc, nawet w 1, 5 milionowym Tbilisi, w którym szczególnie trwa walka o przetrwanie i rządzą prawa rynku. Na mojej samotnej drodze spacerkiem wokół Tbilisi spotykam także mężczyzn, widać, że bez pracy, bo od rana stoją na ulicach. Ich twarze są czerwone, zmęczone i zrezygnowane, jednak odpowiadają na moje pytania. Upadek ZSRR spowodował, że Gruzja, bananowa republika ZSRR, podupadła. Kapitalizm przyniósł podział na bardzo zamożnych i bardzo biednych. W dzielnicy Vake, gdzie mieszka elita Tbilisi, a ceny w sklepach przewyższają kilkakrotnie ceny europejskie, na ulicach można spotkać też żebrzące dzieci i starszych. ..

Podczas mojego pobytu w Gruzji, próbowałam się z nimi zapoznać. Lepiej poznałam Rike, jej brata Lukasa i dziewczynkę w wieku około 4-5 lat: Mari, które razem żebrały na ulicy, na Saburtalo, niedaleko Vasha Pshavela, jak się jedzie do Vake Parku. Rike to dziewczynka ok. 15-16 lat, mówi, że ojciec nie żyje, a mama nie wie gdzie jest, mieszkają z babcią, która ma 70 lat. Rike jest w wieku dojrzewania i widać, że niedługo mogą być też problemy ze „sprzedawaniem” siebie. Kiedy proponowałam jej wspólne tańce w projekcie tańca, odpowiedziała, że tylko „seksualne”, bo nauczyła się tańca erotycznego od ciotki, która pracuje w klubie (prawdopodobnie nocnym).

Donar – dziewczynka w wieku ok. 12 lat podeszła do mnie na ulicy z prośbą o pieniądze, po nawiązaniu kontaktu okazało się, że pracowała z nią mobilna grupa w ramach projektu „Caritas Gruzja”, który był finansowany przez MSZ w 2013 r. Chciałam ją zabrać do centrum Caritasu dla dzieci ulicy, ale nie chciała. Prosiła tylko o pieniądze, w końcu kiedy jej odmówiłam kilka razy, poprosiła aby kupić jej chaczapuri, kupiłyśmy wspólnie chaczapuri i weszłyśmy do jednej z kamiennic, gdzie na schodach pokazywałam jej na komputerze zdjęcia dotyczące projektu tańca dla dzieci z „Caritas Gruzja” i niepełnosprawnych u Kamilianów oraz film o tańcu na wózkach. Chciała, żebym podarowała jej komputer-laptop, który miałam. Co czułam? Bezsilność, bezradność, nie wiem, jak mogłabym jej pomóc.. Tym dzieciom w Tbilisi z ulicy pomaga właśnie "Caritas Gruzja" kierując je do swoich domów.
Po to, aby pomagać dzieciom ulicy i dzieciom z domów dziecka w Gruzji powstała też w Polsce Fundacja „Serce dla Gruzji”: www.sercedlagruzji.pl





Widok na Tbilisi z okalających miasto wzgórz




piątek, 15 listopada 2013

Wioska Arali, niedaleko Achalcyche, Gruzja. Kilkudziesięcio kilometrową trasę z Achalcyche, (gdzie Gruzini odrestaurowali niedawno twierdzę-cytadelę z kompleksem hotelowym, na terenie której jest i meczet, i świątynia prawosławna)
pokonuję autostopem z miejscowymi Gruzinami. Podróżowania jednak stopem samotnie po Gruzji, zwłaszcza kobietom, nie polecam. Lepiej wybrać marszrutkę (czyli busik). Gruzini na stopa zatrzymują się chętnie, jednak po drodze trzeba już znosić ich zaczepki słowne (a czasem nawet „dwuznaczne propozycje”). Ale stopem już po kilkudziesięciu minutach trafiam do Arali, wioski, gdzie w 90 proc. żyją katolicy, co w Gruzji jest fenomenem. Większość to wyznawcy prawosławnego kościoła gruzińskiego, który ma własnego patriarchę – na czele kościoła gruzińskiego od wielu lat stoi Ilia.


Zwiedzanie rozpoczynam od miejscowego cmentarza. Obok na polu opał na zimę z łodyg kukurydzianych zbiera miejscowy. Jego zaprzęg konny przypomina ubiegły wiek, uzda, lejce są prowizoryczne, a chomąto robione ręcznie. Widać, że żyją biednie, ale już po pierwszych słowach, zgadza się mnie przewieźć przez wioskę na koniu, razem z zaprzęgiem Po drodze wypakowujemy łodygi na opał u sąsiada.To dla mnie prawdziwa przygoda

Na początku wioski przed swym domem gospodyni przygotowuje przetwory na zimę w kubełku na ogniu, to gospodarstwo w sposób tradycyjny wyrabia miód i sery...Tutaj częstują mnie tym, co mają i gawędzimy po rosyjsku z młodszą gospodynią, a ze starszą się uśmiechamy (bo mówi tylko po gruzińsku, ale powtarza, że ona katoliczka).

Jestem już od tej pory zakochana w tej wiosce – w Arali, gdzie w kraju w większości prawosławnym żyje 90 proc. katolików.

Tego dnia jeszcze profesor uniwersytetu z Achalcyche pokazuje mi swój mały dom na sprzedaż w Arali i sady, w których marnują się jabłka, bo nie ma kto ich zbierać ..Myślę sobie, a przecież w Gruzji tylu bezrobotnych, więc o co chodzi?

O tym, co robią katoliccy misjonarze z Arali możecie poczytać na stronie Fundacji „Serce dla Gruzji”


czwartek, 14 listopada 2013

O historii Gruzji na płytach z brązu...

Ostatnio na chwilę wdepnęłam na wystawę w Galerii Momma w Tbilisi, gdzie akurat trzy piętra zajęły dzieła Zuraba Cereteli, sławnego gruzińskiego malarza i rzeźbiarza, który mieszka w Moskwie.
Zdziwiłam się, że jeden człowiek może wykonać tyle dzieł...
Później znajoma artystka – rzeżbiarka w glinie Ija postawiła mnie na ziemię, mówiąc, że większość jego prac wykonują jego uczniowie W jego pracach żyje gruzińska historia i kultura. Pierwszy zaczął wykorzystywać emalię na wielkich obrazach. Jego dzieło, które powstaje od końca lat 90-tych to Pomnik Historii Gruzji przy Morzu Tbiliskim.
/>
Wyryte na płytach z brązu rzeźby przedstawiają królów i królowe Gruzji, w tym Świętą Tamarę, której rządy to „złoty wiek” dla Gruzji, 13 Ojców ściętych przez Turków i sceny z Pisma św. Wnętrza górującej nad projektem cerkwi prawosławnej będą zdobić malunki gruzińskich świętych (w tym Świętej Nino, oświecicielki i apostołki Gruzji) wykonane rzadką techniką emalii.
Będąc w Gruzji nad Morzem Tbiliskim, nie można pominąć pomnika(a pod nim domu dla osób niepełnosprawnych w Tbilisi, którzy zbudowali oo. Kamilianie, w Tbilisi służą też polscy zakonnicy i przyjeżdżają polscy wolontariusze, uwaga: w tym domu pokoje także dla turystów). O misji można przeczytać tutaj.



niedziela, 29 września 2013

Przystanek na herbatkę z miętą

Nocą, zwłaszcza latem, po upalnym dniu (nawet do 40 stopni Celcjusza) Tbilisi ożywa. Na Starym Mieście w rogu ulicy Leselidze, tuż gdzie skręca się do katolickiej Katedry Najświętszej Maryi Panny (ul. Abasadze 4) znalazłam małą knajpkę pod wdzięczną nazwą LinVille cafe, urządzona w asrtystycznym stylu, ze stolikami na typowym „gruzińskim balkonie”, wymalowanymi na zielono drzwiami balkonowymi, a na ścianach obrazki z różnych miejsc świata. Klimatyczna, ze starymi mebalami. A nad głową na balkonie wiją się winogrona. W łazience zachwyciły mnie równo w koszyczku złożone kolorowe, małe ręczniczki, a do tego wyrzeźbiona w glinie szara róża na ścianie. Jest tu wszystko, misz i masz, i wieża Eiffla na obrazku, i Najświętsza Maryja Panna na obrazie. Na ścianach i suficie tapeta w róże w jednej Sali, w drugiej pnącza, a na stolikach lampki ze starymi kloszami, klimat jak u artystycznej bohemy z lat 20-tych. Stary gramofon, a na ścianach, wszystko, co przyszło właścicelom do głowy, a może co znaleźli na „Suchym Moście” – targu staroci w Tbilisi
lub u swoich wujków i ciotek? I liczydła stare rosyjskie, i lustra, stary zegar , a obok butelki wina z naklejkami scen ze Starego Testamentu.
Knajpka ma duszę, która zabłąkała się tutaj i zostawiła pamiątki po swoim ziemskim życiu... Rachunek dostałam w imitacji książki Wiliama Szekspira „Hamlet”. Urocze miejsce. Polecam do wypicia herbatkę z mięty, koniecznie z miodzikiem Taką herbatę można też wypić w Restauracji „Kala” na Starym Mieście, gdzie wieczorami grają jazzowo. Warto spróbować „matsoni z miętą”!!!

piątek, 20 września 2013

Włóczęga po starym Tbilisi

Remonty Starego Miasta Tbilisi trwają... Zabłąkałam się za stare banie... Co odkryłam pewnego wieczoru, wzbudziło wielkie „wow”. Wyremontowano deptak za starą częścią bań i drogę wzdłuż siarkowych źródeł. Można spacerować teraz aż do małego wodospadu pomiędzy skałami w blasku latarni podziwiając skały, mijając po prawej Meczet, w którym modlą się zarówno szyici, jak i sunnici...Spacer jak w malutkiej imitacji kanionu. A z góry zwisają domy, turyści patrzą w dół z balkonu. Nie ma niestety przejścia do Ogrodu Botanicznego tą częścią, a szkoda, można za to podreptać do góry po schodkach i od strony zamku wejść do Ogrodu... Z powrotem wspinaczka krętymi schodami do miasta, znów niedaleko Meczetu. Jeszcze wdepnęłam w gruzy, środek remontowanego na szybko miasta...Czekam teraz aż wyremontują w końcu moją ulubioną banię w stylu perskim.
Krajobraz Tbilisi zmienia się w błyskawicznym tempie.
Jeśli chcecie jeszcze zobaczyć stare podwórka i domy z XIX wieku trzeba się śpieszyć... Można pójść od strony Katedry Najświętszej Maryi Panny, niedaleko ul. Leselidze (pierwszy kościół katolicki w Tbilisi) uliczką w kierunku Kościoła Górnego i Dolnego Bethlemi (Bethaim po żydowsku Dom Istnienia - temu miejscu nazwę nadali mieszkający tu dawniej Żydzi). Po wejściu schodami Betkhaim zobaczycie piękną panoramę Tbilisi na stare jeszcze budynki, a idąc w kierunku Zamku na Starym Mieście wejdziecie w część już odrestaurowaną...Polecam tą trasę.
Od strony bań na Starym Mieście jak grzyby po deszczu powstają nowe hostele (noclegi średnio w cenie ok. 30 lari- 60zł), całkiem fajne warunki z widokiem na Stare Miasto z tarasu mają w Envoy Hostel, www.envoyhostel.com Mają też hostel w sąsiedniej Armenii.

Stare Tbilisi:




poniedziałek, 1 lipca 2013

Polscy turyści lawinowo odwiedzają Gruzję - wino, śpiew, przyroda - co nas ciągnie?

Wygląda na to, że po kampanii promocyjnej Gruzji w Polsce, przypomnieniu piosenki „Batumi” przez Natalię Lesz i książkach o Gruzji m.in. Mellerów oraz Kasi Pakosińskiej, polscy turyści postanowili masowo ruszyć do Gruzji!
W lutym 2012 r. przyjechało do Gruzji 327 turystów, a w lutym 2013 r. było ich już 634, to wzrost o 94 proc. Liczba turystów z Polski w ostatnim roku wzrosła o 8 tys. W 2012 r. kraj odwiedziło 20 tys. Polaków, najwięcej latem (w sierpniu i we wrześniu– p 4 tyś.) - podaje gruzińska narodowa agencja turystyczna. Polacy są w czołówce Europejczyków, którzy odwiedzają Gruzję, więcej turystów było tylko z Niemiec, Grecji i Anglii. Izraela. Wszystkim planującym wyprawy po Gruzji, życzę niezapomnianych wrażeń! A gdybyście potrzebowali przewodnika...lub przewodniczki.. po Gruzji, dawajcie znać! rozagruzji@onet.eu

Niedawno kurs dla przewodników przeszli Gruzini z najbiedniejszych rodzin w „Caritas Gruzja”. Myślę, że chętnie oprowadzą po swoim kraju, niektórzy dzięki kursowi nauczyli się nawet języka polskiego..

O projekcie szkolenia przewodników tutaj



Twierdza w drodze do Miasta Skalnego Wardżia...

sobota, 1 czerwca 2013

W kilku zdaniach o Gruzji...

Gruzja – kraj na pograniczu Azji i Europy, gdzie mieszają się wpływy różnych kultur i religii. Na niewielkim terytorium (dwóch największych polskich województw) można nacieszyć oko zarówno krajobrazami górskimi, wykąpać się w jeziorach i strumieniach, jak i plażować nad Morzem Czarnym...Państwo liczy 4 miliony mieszkańców. Gruzja jako drugi kraj na świecie po Armenii przyjąła chrześcijaństwo, którego przez wieki broniła walcząc z najazdami Arabów, Mongołów, Turków i Persów. Mieszkańcy szczycą się, że byli bastionem chrześcijaństwa, a przed zalewem islamu w XII w. ochroniła Europę ich wielka królowa - Tamara. Dzisiaj kraj przechodzi transformację, a wielu Gruzinów wyjeżdża poza granice kraju w poszukiwaniu pracy i „lepszego jutra”...

Portret Królowej Tamary, Giorgi Gegechkori

piątek, 17 maja 2013

Czego boją się Gruzini?

W piątek w stolicy Gruzji Tbilisi miał odbyć się marsz równości. Środowiska gejów i lesbijek chciały przejść główną ulicą miasta Rustaveli, aby zamanifestować swoje prawo do własnych wartości i przekonań. Mieli ich wesprzeć niektórzy zachodni dyplomaci. Do przemarszu nie doszło, gdyż na ulice wyszły tysiące Gruzinów, deklarujących się jako „obrońcy prawdziwych gruzińskich wartości”, którzy zablokowali ulicę i udaremnili garstce „niepoprawnych” przejście.
Kordony policji zadbały o bezpieczeństwo i pewnie dlatego nie doszło do brutalnych aktów przemocy. Jednak manifestujące środowiska homoseksualne i feministki musiały znosić obelgi słowne, przepychanki, a nawet kamienie (kilka osób z parady równości zostało pobitych). Ostatecznie policja marszrutami wywiozła ich za miasto.

W kontrmanifestacji wzięli udział popowie gruzińskiej cerkwi prawosławnej, którzy na ulicach błogosławili wiernych za obronę „wiary i tradycji gruzińskich”. Wśród współorganizatorów wielotysięcznej manifestacji antygejowskiej był gruziński duchowny. To rodzi pytanie, o to jak dalece kościół może i powinien wkraczać w prawa obywateli. W centrum tych wydarzeń zastanawiałam się nad ideą tolerancji i wolności słowa, prawa każdego człowieka do własnych przekonań. Godność manifestujących lesbijek i homoseksualistów została naruszona.


Zwierzchnik gruzińskiego kościoła prawosławnego Eliasz II apelował przed manifestacją do władz gruzińskich, aby nie zgodziły się na wiec gejów, dodając, że jest to "pogwałcenie praw większości i "obraza" dla gruzińskich tradycji. Tylko dlaczego w demokracji uznane są prawa większości, a nie respektowane prawa mniejszości?

Zgadzam się z Tiną Khidasheli, która napisała w gruzińskim internetowym wydaniu „Tabuli”, że „jej Chrystus głosił miłość”, a ksiądz, który trzyma krzyż nie może nawoływać do przemocy, a także, że nie wolno bić i ścigać pokonanego”. Ja też oczekuję od kościoła, by głosił pokój i miłość. Dlatego z radością przyjęłam wiadomość, że jutro odbędzie się manifestacja duchownych i obywateli potępiająca przemoc.

Tego dnia, w maju 2013 r. wiele na gruzińskiej ulicy było nienawiści. W pewnym momencie w bocznej uliczce stanęli naprzeciwko siebie: młode Gruzinki, deklarujące się jako lesbijki i feministki oraz mężczyźni - Gruzini, przeważnie starsi, krzyczący „Sakartvelo”, czyli Gruzja, którzy z jednej strony wznoszą toasty za gruzińskie kobiety, a z drugiej swym sposobem bycia i zachowania pokazują wyższość. I wbrew deklarowanemu szacunkowi do kobiet, nie przepuścili manifestujących, ale zepchnęli je na bok i nie pozwalali przejść. To starcie dla mnie pokazało, że Gruzini boją się stracić uprzywilejowaną pozycję w patriarchalnym społeczeństwie. Kobiety mają tutaj do spełnienia wiele ról: żon, matek, posługujących przy suprach (często nie siedzą przy jednym stole), a nawet żywicielek rodziny z powodu wysokiego bezrobocia w Gruzji. Wydaje się jednak, że na szacunek we własnym domu i docenienie ich pracy mogą liczyć rzadko. Powszechna jest przemoc domowa, a wyrwanie się z jej kręgu dla wielu kobiet wydaje się niemożliwe. To, że kobieta deklaruje się jako lesbijka wydaje się policzkiem dla prawdziwego Gruzina, to odrzucenie, które trudno zaakceptować.


Wiktor Osiatyński, prawnik, konstytucjonalista mówił przed jedną z polskich parad równości w debacie „Gazety Wyborczej”, że geje i lesbijki muszą się ośmielić, żeby wystąpić otwarcie i żądać swoich praw, nawet jeśli byłyby z tego tytułu koszty i ofiary, bo jego zdaniem w takiej dziedzinie postęp dokonuje się rzadko bez ofiar. Dlatego dzisiaj życzę gruzińskim feministkom, lesbijkom i gejom: odwagi.

piątek, 3 maja 2013

W majowy weekend Wielkanoc w Gruzji

W majowy długi weekend – do Gruzji ciągną Polacy, także dzięki nowo otwartemu taniemu połączeniu pomiędzy Warszawą a Kutaisi. Akurat w tym czasie Gruzini będą obchodzić Święta Wielkanocne.

Do Tbilisi, stolicy Gruzji (gościnnością, winem, toastami, chinkali, chaczapuri słynącym) z Warszawy można dotrzeć bezpośrednio do Tbilisi LOT-em oraz do Kutaisi tanimi liniami. Gruzja w ostatnim czasie, dzięki kampanii m.in. prowadzonej przez Natalię Lesz (która na zlecenie gruzińskiego rządu odświeżyła piosenkę Filipinek „Batumi”), czy książkach Mellerów i Kasi Pakosińskiej stała się modnym kierunkiem zwiedzania. Gruzini spodziewają się, że Polacy będą jednymi z najczęściej przyjeżdżających do Gruzji turystów z Europy (są na trzecim miejscu po Niemcach i Izraelczykach). Gruzińska narodowa agencja turystyczna podaje, że liczba turystów z Polski w ostatnim roku wzrosła o 8 tys. W 2012 r. kraj odwiedziło 20 tys. Polaków, najwięcej latem (w sierpniu i we wrześniu– p 4 tys.)

W majowy weekend Gruzini będą obchodzić w tym roku Święta Wielkanocne. W Wielki Piątek, 3 maja w domach Gruzinki będą barwić jajka na czerwono, co ma symbolizować krew Chrystusa i jego mękę. Jajka gotowane są w specjalnych korzeniach, które barwią je na odpowiedni kolor.

Na gruzińskim stole obowiązkowo znajdzie się ciasto tzw. Pascha, która już od kilku dni sprzedawana jest w gruzińskich sklepach. W Wielkanocny Poniedziałek zarówno jajka, jak i Paschę Gruzini zawiozą na groby najbliższych. Wizyta na cmentarzach to obowiązkowy punkt tego dnia. Groby muszą być czyste i wysprzątane, inaczej będzie wstyd przed sąsiadami.

Gruzja to kraj, który jako jeden z pierwszych przyjął chrześcijaństwo. Na teren dzisiejszej Abchazji, regionu, nad którym obecnie nie sprawują kontroli władze w Tbilisi, około 300 r. dociera Szymon Gorliwy. Kraj położony pomiędzy Turcją a imperium otomańskim, nie jest terenem łatwym dla rozwoju chrześcijaństwa, a jednak to tutaj za inspiracją Świętej Nino chrzest w 337 r. przyjmuje król Iberii. Od tej pory następuje rozkwit chrześcijaństwa na terenie Gruzji. Święta Nino zostawia krzyż spleciony z liści winogron. Do jej wizerunku będą się modlić kolejne pokolenia Gruzinów, a specyficzny krzyż stanie się znakiem rozpoznawczym gruzińskich prawosławnych. Gruziński kościół prawosławny umocnił się tak bardzo, że stał się autokefaliczny i ma własną głowę kościoła – patriarchę Gruzji Eliasza II.
Z jednej strony Gruzini podkreślają swoje silne związki z kościołem. Można powiedzieć ma on podobny autorytet, pozycję i siłę, jak kościół w Polsce. Jednak to nie oznacza, że są praktykujący. W wielu miejscach wyznawania wiary można ich porównać do Polaków. Tak jak prawie każdy Polak, to katolik, tak prawie każdy Gruzin deklaruje się prawosławnym. Wiara jest powiązana z państwem, z narodowością. Jaka jest praktyka? Gruzini chodzą do cerkwi, ale msza trwa kilka godzin, więc można wpaść na chwilę i nie w każdą niedzielę.
Coraz więcej Gruzinek buntuje się też przeciwko roli kobiety w gruzińskim kościele prawosławnym. Obowiązkowo wchodząc do cerkwi trzeba zakryć głowę i najlepiej mieć długą spódnicę, bo w przypadku spodni – można zostać wyproszonym przez popa. Kobieta , która ma miesiączkę nie może wejść do gruzińskiej cerkwi, ani dotykać świętych ikon. Cerkiew gruzińska dostaje też ostatnio cięgi od rodzącego się w Gruzji ruchu feministycznego. Feministki chcą rozdziału kościoła od państwa, oskarżają Patriarchę właśnie o patriarchat. – Wierzę w Boga, ale nie chcę, aby był on powiązany z patriarchatem – powiedziała nam uczestniczka jednej z pierwszych w Gruzji Manif - 8 marca 2013 r.
Patriarcha stoi na stanowisku podobnym do kościoła katolickiego – nie ma mowy o współżyciu przed ślubem. Gruzini jednak radzą sobie z tym, zwłaszcza nocami obserwując z góry miasto Tbilisi. Samochody z młodymi parami można spotkać na pagórkach wokół Tbilisi, nad Jeziorem Żółwim, Lisim czy wśród drzew nad Morzem Tbiliskim. Potem przydałoby się małe sprzątanie świata – także z prezerwatyw.
Gruzińskim problemem pozostaje dbałość o środowisko naturalne. Gruzini śmiecą i nie uważają tego, za coś złego. Nie ma w świadomości tego narodu zaszczepionej naturalnej chęci dbania o środowisko wokół siebie. Dlatego, kiedy znajdziemy się na łonie przyrody, nad jeziorem Żółwim czy Lisim w Tbilisi czy w lesie Borjomi możemy znaleźć sterty wyrzuconych po piknikach śmieci. Co prawda sytuacja ulega zmianie, przede wszystkim dzięki działaniom rządu gruzińskiego i międzynarodowych organizacji ekologicznych.
W Tbilisi diametralnie się to zmieniło, dzięki Zurabowi Żwanii, gruzińskiemu premierowi, który podniósł problem. Do tego momentu śmieci na ulicach Tbilisi były codziennością. Dzisiaj codziennie śmieciarki, otrzymane w darze od Amerykanów opróżniają pojemniki na śmieci, które stoją na każdym rogu. Problematyką śmieciową zajął się Urząd Miasta Tbilisi. Co później się dzieje z tymi śmieciami? Trafiają na wielkie wysypisko śmieci pod Tbilisi. Nie ma segregacji. Śmieci nadal pozostają kwestią nie do końca rozwiązaną.
Dużo gorzej sytuacja wygląda w regionach. Przykładowo we wiosce Edikilisa-Sakdrioni, niedaleko Całki nie ma pojemników na śmieci. Gdzie zatem ludzie wyrzucają śmieci? Skład jest w jednym z niszczejących budynków. Gorzej, że później np. krowy roznoszą rozkładające się śmieci, a w końcu piją wodę z tego samego kranu, do którego podbiegają dzieci. „Na wsiach potrzebne są przede wszystkim pojemniki na śmieci, potrzebujemy też przetwórstwa śmieci” – mówi nam Nana Pirveli, nauczycielka biologii w szkole w Edikilisa-Sakdrioni, w której uczy się około 170 dzieci. Większość nie ma pojęcia, co oznacza wyrzucanie śmieci w lesie, czy do wody. Nana stara się na swoich lekcjach edukować gruzińskie dzieciaki także w obszarze ekologii.
Polacy widzą Gruzję tylko jako kraj bogaty historycznie, winem i gościnnością słynący i szybko się w nim zakochują. Niewielki kraj oferuje zarówno możliwość wypoczynku nad Morzem Czarnym, jak i w wysokich górach w regionie Swanetii, a pomiędzy tym można wybrać wypoczynek na łonie górskiej przyrody w Bordżomi, czy Lagodehi. W Kachetii można obejrzeć uprawy winorośli w dolinie Telliani Valley, stąd pochodzą niektóre gatunki gruzińskiego wina. Jego produkcją zajmowali się już mnisi w Akademii Rustavelego na terenie Kachetii. Budynek Akademii znajduje się niedaleko jednej z największych cerkwi gruzińskich Alaverdi. Tutaj mnisi przygotowują naturalny gruziński miód.
Gruzja ma jednak wiele nierozwiązanych jeszcze problemów społecznych, takich jak wysokie bezrobocie, niskie pensje, brak ochrony pracowników, bezdomne dzieci na ulicach, uzależnionych od wina Gruzinów i współuzależnione, nie mogące wyrwać się z przemocy domowej kobiety. Na szczęście coraz więcej projektów rozwojowych, także z Polski jest tutaj realizowanych